Główną przeszkodę stanowiło nie to, że małpa nie rozumiała, lecz brak u niej instynktownej reakcji, jakiejkolwiek skłonności do naśladowania układu jego ust oraz artykulacji. Jej wargi trzeba było poruszać za pomocą ręki, sam przykład nie odnosił skutku. Z chwilą kiedy orangutan opanował tę sztuczkę, zaczął wymawiać słowa; lecz sztuczka ta była czymś, czego nigdy w świecie orangutan sam by nie wymyślił. Z tego też powodu wydaje się mało prawdopodobne, by potomkowie naszych wielkich małp mogli za dziesięć tysięcy lat zasiadać w parlamencie (raczej już będą uczestniczyć w targach światowych). Małpy nie wytworzą symboliki werbalnej, ponieważ nie dostarczają sobie instynktownie materiału werbalnego, interesujących niewielkich danych fonetycznych, które mogą nabrać konwencjonalnych znaczeń, ponieważ niosą przekaz nienaturalny.
Archive for the Logika, formy i symbole Category
ISTOTA JĘZYKA
Idea, jakoby istota języka polegała raczej na formułowaniu i ekspresji wyobrażeń niż komunikowaniu naturalnych potrzeb (istota pantomimy), otwiera nową perspektywę na tajemniczy problem jego pochodzenia. Początki języka nie wywodzą się bowiem z naturalnego przystosowania, język nie był sposobem nadawania znaczenia; korzenie jego tkwią w bezcelowym instynkcie gaworzenia, prymitywnych reakcjach estetycznych oraz skojarzeniach — przypominających marzenie senne — nasuwających się idei. Przygotowanie do wytworzenia języka następuje na szczeblu o wiele niższym w skali racjonalnej niż posługiwanie się słowami; można je wykryć poniżej ewolucyjnego poziomu wszelkiego sposobu porozumiewania się za pomocą dźwięków.
KONCENTRACJA FUNKCJI
Co więcej, tę pierwotnie niepraktyczną albo, lepiej, konceptualną funkcję mowy potwierdza fakt, że wszelkie próby nauczenia małp czy niemych „dzikich dzieci” mówienia metodą skłonienia ich do proszenia o coś nie powiodły się; natomiast wszystkie przypadki, kiedy jednostkom, czy to małpom, czy ludziom, w trudnych okolicznościach świtało, na czym polega użycie języka, były niezależne od praktycznego zastosowania słowa w danej chwili. Relację Heleny Keller już cytowałam (s. 121); po wszystkich próbach nauczycielki podczas regularnych codziennych lekcji, aby nauczyć dziecko użycia słów takich jak „filiżanka” i „lalka” w celu otrzymania denotowanych przedmiotów, nagle objawiło się Helenie znaczenie słowa „woda” — nie wtedy, kiedy potrzebowała wody, lecz kiedy strumień wody polał jej rękę.
PODOBNE WYSIŁKI
Podobnie wysiłki Yerkesa, aby Chim wymówił artykułowaną sylabę prosząc o kawałek banana, całkowicie się nie powiodły; nie wymówił on żadnego przypominającego ludzką mowę „słowa”, jak również nie pojął, jak się wydaje, związku między dźwiękiem a jakimś określonym przedmiotem. Furness natomiast starannie wykluczył wszystkie praktyczne korzyści ze swego eksperymentu. Próbował tylko skojarzyć jakieś wrażenie, jakieś doświadczenie wizualne, ze słowem, tak żeby dzięki nieustannemu kojarzeniu te dwa elementy stopiły się w całość, nie jako znak i wynik, lecz jako nazwa i wyobrażenie. W moim przekonaniu jest to największy sukces, jaki komukolwiek udało się osiągnąć.
WZRUSZAJĄCY DOWÓD
Lecz najbardziej rozstrzygający a zarazem wzruszający dowód na to, że utylitarny pogląd na język jest błędem, można znaleźć w historii Wiktora, Dzikusa z Aveyronu, opisanej przez młodego doktora, który podjął się przebadania go i wykształcenia. Ponieważ chłopiec zawsze zauważał. kiedy ktoś przy nim wykrzyknął „Oh!”, a nawet naśladował ten dźwięk, dr Itard starał się nauczyć go słowa eau jako znaku, że chce wody; lecz próba ta nie powiodła się, ponieważ używał on wszystkich znaków prócz samogłoskowych, nie można zaś było w nieskończoność pozbawiać go wody, żeby osiągnąć zamierzony cel.
DRUGA PRÓBA
Podjęto drugą próbę ze słowem lait, i oto co Itard donosi o jej przebiegu: „Czwartego dnia mojego drugiego eksperymentu osiągnąłem to, czego pragnąłem; usłyszałem, jak Wiktor wymawia wyraźnie, choć, trzeba przyznać, raczej chropowato, słowo lait, które powtarzał prawie bez przerwy; po raz pierwszy artykułowany dźwięk wyszedł z jego ust i oczywiście słuchałem go z najwyższym zadowoleniem. Niemniej jednak później poczyniłem spostrzeżenie, które sporo wyjaśniło, jeśli chodzi o korzyści, jakich można się było spodziewać po pierwszych momentach powodzenia. Dopiero w chwili, kiedy tracąc nadzieję na pomyślny wynik naprawdę nalałem mleka do filiżanki, którą mi podał, słowo lait wymknęło mu się znowu z wyraźnym objawem radości; i dopiero po powtórnym nalaniu mleka, jako nagrody, powtórzył wyrażenie.